piątek, 30 sierpnia 2013

Wybrzeże

Następny dzień przywitaliśmy w uroczej mieścince Saltburn-on-the-Sea czyli w wolnym tłumaczeniu Nadmorskiej Spalonej Soli. Po śniadanku w niedużej knajpce pojechaliśmy na plażę. Pogoda nie nastrajała optymistycznie, ale w Anglii nie trzeba się załamywać, bo wszystko może się zdarzyć. WSZYSTKO. Nie przesadzam. I rzeczywiście po kilkudziesięciu minutach zaczęło się wypogadzać. Póki co spacerując po promenadzie weszliśmy do przybytku gier. Cel był prozaiczny- żeby się trochę ogrzać. Przechodząc koło jednej z maszyn wyrzuciła ona zapraszająco kilka monet dwu-pensowych. Podjęłam wyzwanie... Po półgodzinie jeszcze tam byłam... w szponach hazardu. Wreszcie M. udało się mnie odciągnąć. Niestety wyszłam bez fortuny. Jakieś 4 pensy w plecy. :((

Z ociąganiem dałam się zaprowadzić na molo. Wywiew niesamowity, ale jakie ciekawe rzeczy wypatrzyliśmy...takie niespotykane, rzekłabym rękodzieło artystyczne...




1 komentarz:

  1. Podczas naszego ostatniego wyjazdu do Kornwalii moja corka rowniez padla ofiara takiego hazardu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń