poniedziałek, 19 sierpnia 2013

W odwrocie

Następnego dnia, po nocy spędzonej w hotelu (?), a raczej motelu w Livingstone, gdzie najbardziej rozśmieszyło nas śniadanie w papierowych torbach wydane w okienku recepcji, skierowaliśmy się na południe.

Nie wybraliśmy jednak autostrady, ale drogi mniej uczęszczane. Naszym pierwszym przystankiem była mieścinka Galashiels. Tu zjedliśmy nasze II śniadanie. Omlet z serem i kakaem. Pycha! Ku naszemu zdumieniu na jednej z głównych uliczek natknęliśmy się na polski sklep. Jednak Polacy są wszędzie.
Również pogoda zaskoczyła nas spływającym na nas ciepełkiem. Było bardzo przyjemnie.

Z Galashiels pojechaliśmy do Abbofsford - wiejskiej posiadłości Waltera Scotta. Znacie musical Lucy z Lammermoor?? To właśnie jego! Oryginał nosi tytuł  "Narzeczona z Lammermoor". Scott napisał także "Piękne dziewczę z Perth" (czytałam wieki temu!), czy powieść historyczną o Rob Roy'u. Musze przyznać, że warto było tam wjechać. Piękne tereny, śliczne domostwo przypominające wyglądem zamek, ładny ogród, a nawet małe muzeum. Mieliśmy dodatkowe szczęście, gdyż w tym właśnie dniu na terenie posiadłości W.Scotta  jakieś Bractwo Miłośników Ptaków zbierało fundusze na swoje potrzeby i można było podziwiać, a nawet dotknąć czy wziąć na ręce prawdziwe sowy! Niestety, ja się nie odważyłam. Bałam się, że wydrapią mi oczy czy cóś... choć dość spokojne były.




 

Kolejnym naszym celem były ruiny opactwa w sąsiednim miasteczku Melrose. W przewodniku była informacja , że wejście jest bezpłatne, ale na miejscu okazało się, że niestety 3,50 od łebka. W sumie niedużo, ale zrezygnowaliśmy. Głównie dlatego, że całą jedną ścianę zakrywało rusztowanie i wejście na teren było obostrzone restrykcjami.

Podziwialiśmy za to miasteczko, które było naprawdę niczego sobie i ku naszemu zdziwieniu bardzo 'busy'. Zaraz potem podjechaliśmy obejrzeć specyficzny most.






1 komentarz: